poniedziałek, 27 sierpnia 2012

# 04


Harry nie śpiesząc się, powolnie uchylił frontowe, dębowe drzwi, wychylając się zza nich.
- Pan Tomlinson? – wypowiedział nie kryjąc zdziwienia w swoim głosie, a jednocześnie rozpoznając mężczyznę
- Sądzę że tak.. To znaczy tak, Tomlinson. Ja.. Ja przyszedłem tu bo moja żona, w sensie Eleanor prosiła mnie o to. Nie mogła wyrwać się z pracy, a obiecała twojej mamie zajrzeć tu jeszcze dziś ..
- Żona ? – wypalił chłopak, zaraz potem ostro się rumieniąc. To była jego pierwsza myśl po usłyszeniu tych słów. Tak młody facet i jeszcze młodsza dziewczyna, a już zawarli ziązek małżeński.. W świecie, niedokońca normalnym świecie loczka, to było nie do pomyślenia.
- Dziwi cię to?
- Tak, to znaczy nie.. po prostu jesteś młody, przepraszam.. jest pan jeszcze młody i myślałem że..
- Już dobrze, lepiej tyle nie myśl. To jak.. Wszystko w porządku? Niczego nie potrzebujesz?
- Nie, nie jest okej.. chyba. Przynajmniej było – drugie zdanie wypowiedział już znacznie ciszej
- Słucham? – zapytał starszy chłopak
- Nic takiego.. Czuję się dobrze, mam wszystko i jakoś sobie radzę. Może wej.. Może pan wejdzie ? – zachęcił
- Umm.. nie powienienem. Może innym razem? Muszę już lecieć. Do zobaczenia..
- Tak, do zobaczenia – odpowiedział za jego plecami, będąc jeszcze bardziej zdezorientowanym niż przed otworzeniem tych pieprzonych drzwi. Ale ten z pozoru żonaty facet, który zaczął mieszać w życiu ułożonego Harry’ego powiedział do zobaczenia.. Czyli mieli się jeszcze spotkać..

***
Przez cały wieczór, Harry’ego oprócz zadania z matematyki, którego nie potrafił rozwiązać, ale liczył na pomoc koleżeńską przed lekcją męczyła jeszcze jedna myśl. Jego umysł zapełniony był obrazami Tomlinsona. Pana Tomlinsona, zapewne przykładnego męża. Jego oczy otoczone niewielkimi zmarszczkami kiedy się uśmiechał, delikatne, malinowe usta, twórczy nieład na głowie. I sam nie dopuszczał do siebie myśli jak facet mógł zaprzątnąć jego głowę. To było zbyt trudne, to wszystko.. Cały natłok wydarzeń, przeróżnych teorii dotyczących tak właściwie jego. Znów dręczące pytania.. Kim tak naprawdę jest.. Jaki chciałby być. To go przerastało, musiał się od tego wyrwać. Sięgnął po laptopa leżącego na biurku, nieopodal jego łóżka i jednym ruchem uruchomił go czękając na zalogowanie do systemu. Już po chwili sprawdzał listę kontaktów na skype szukając Zayn’a, najlepszego kumpla z otoczenia,  gdy w prawym górnym rogu ukazała się reklama. Zainteresowany treścią nacisnął na link, a po chwili rejestrował się na czacie, gdzie mógł zapoznać ludzi zupełnie bez zobowiązań.
Już po niecałych piętnastu minutach pulpit Stylesa zawalony był wiadomościami od przypadkowych ludzi. Niektóre nicki były wręcz debilne, inne go śmieszyły, natomiast kolejne wpedzały w zamyślenie, co też takowe mogą oznaczać. Odpisywał. Odpowiadał na typowe pierwsze pytania, imie, wiek, miejsce zamieszkania, hobby. Pisał choć na chwilę odrywając się od codzienności i zapominając o dręczących go pytaniach. Teraz żył chwilą. Odpisał kolejnej osobie gdy jego wzrok padł na jeden z ponad siedmiu nicków. Swag_masta_from_Doncasta.. Interesujący nieprawdaż? Szybko odpisał na zadane pytanie które zawierało chęć poznania.

Swag_masta_from_Doncasta
*Chyba nie jestem najlepszy w te klocki, ale cóż raz się żyje, nieprawdaż.. Więc z kim mam przyjemność? * 

– Loczek tą samą wiadomość czytał już drugi raz. Osoba która to napisała nie była zwyczajna. Wszyscy zaczynali pisać od zwykłego " Siema" , czy przedstawienia się a tu.. zupełna odmienność. I to własnie to najbardziej spodobało się Harry’emu. Ta inność, oryginalność. Miał nadzieję że zapozna się z tajemniczą osobą nieco bliżej...


~*~
Cześć :) Jadymy z kolejnym, znowu krótki no ale co ja no to poradzę.. nie umiem pisać długich :< I ogólnie namieszałam.. za co przepraszam ale to tak dla waszego dobra ;D No i ten no coraz więcej wejść a tak mało komentarzy :( LUDZIE, PROŚBA TAKA MAŁA, JAK JUŻ CZYTACIE TO KOMENTUJCIE! :D 
+ dziś dostałam pięknego sms-a a potem zresztą wiadomość na gg że jestem zboczona i niestety muszę przyznać temu komuś rację <69 ;D

piątek, 24 sierpnia 2012

# 03


Z zamyśleń wyrwał go głos starszego mężczyzny . Jednak był na tyle słaby, a Harry na tyle zamyślony, że nie usłyszał nawet tego, jego myśli jedynie zarejestrowały ruch warg nieznajomego. Przystojnego znajomego, z którym najprawdopodobniej chodziła Eleanor.
- Umm.. słucham? - zapytał Harry robiąc przy tym niewinną jak na siedemnastolatka, minę
- Louis Tomlinson, jestem Louis Tomlinson – powtórzył zapewne po raz trzeci, dobitnie akcentując nazwisko
- Ach tak.. Harry Styles – powiedział, w myślach jeszcze pare razy powtarzając nazwisko nowo poznanego
- Pan Tomlinson jest na polecenie pana Cowella, to on wybiera podczas dzisiejszego występu nowe twarze do Syco, ale ma czas na to jeszcze parę dni, z tym nie trzeba się spieszyć .. – swój ożywiony monolog prowadziła pani Thompson podczas gdy Loueh i Hazz wpatrywali się w siebie kątem oka, zupełnie nie zdając sobie sprawy że jedno ukradkowo zerka na drugie
- Cóż.. Więc jak podobał się panu mój występ, panie Tomlinson ? – Styles gwałtownie odwrócił w pełni wzrok na starszego mężczyznę, nie mogąc powstrzymać się przed zwróceniem się do niego po nazwisku, po czym uśmiechnął się zadziornie, gdzieś w podświadomości mając nadzieję, że tamten jednak tego nie zauważył wśród panujących ciemności
- Nie chcę nic mówić przed oficjalnym ogłoszeniem, muszę to przedyskutować z Simonem, pomyśleć, dlatego..
- Panie Tomlinson – zawołał ktoś z oddali, a ten przepraszając natychmiast oddalił się w tamto miejsce. Harry natomiast przeprosił swoją nauczycielkę muzyki, i żegnając się którkim Dobranoc również odszedł kirując się do mieszkania.

***
- Tak mamo| Jest już w porządku, naprawdę nie musisz się martwić.. | A z resztą byłem dziś na tym konkursie piosenki.. | Chyba całkiem nieźle, przynajmniej nikt nie wył, dostałem za to owacje na stojąco.. |Hahahha mamo, proszę cię .| Mamo na serio czuję się już o niebo lepiej i nie wiem po co dzwoniłóaś do Eleanor | Ugh, już dobrze jeżeli obiecała, że przyjdzie to zapewne tak będzie |Umm.. Dobranoc, też cię kocham | - tymi słowami zakończył rozmowę, odkłądając swój podniszczony telefon na stolik w salonie, sam za to udał się do kuchni, otwierając lodówkę i nalewając zimnego mleka do szklanki, po czym przechylił naczynie i na jednym tchu opróżnił je.  Następnie wziął szybki, gorący prysznic i udał się spać, słuchając ulubionej playlisty na swoim odtwarzaczu.

***
 Następny dzięń zapowiadał się niczym nie wyróżniać od tych poprzednich. Pobudka, szkoła, powrót, czas wolny i prawdopodobnie tak jak mówiła we wczorajszej rozmowie mama Harry’ego, wizyta Eleanor, która miała sprawdzić czy rzeczywiście u niego wszystko w porządku i czy aby na pewno niczego nie potrzebuje.

Lekcje minęły nazdwyczaj szybko, i wyjątkowo bez żadnych komplikacji, no może prawie rzadnych, gdyż uwielbiana przez Stylesa matematyczka - O tak! Czujkecie ten sarkazm? -  zrobiła niepodziewany test, który jednym słowem nikomu nie poszedł najlepiej. Dopiero po powrocie do domu Hazz mógł całkowicie wyluzować, dlatego rozłożył się na kanapie wyciągając swobodnie nogi na stoliku obok i włączając przypadkowy kanał w telewizji. Mimowolnie jego oczy stawały się coraz cięższe, a obraz stawał się nie wyraźny. Powoli zasypiał lądując w stanie błogości, gdy niepodziewnie z krainy Morfeusza wyrwał go dzwonek do drzwi. Natychmiast zerwał się na równe nogi, tłukąc przy tym jeden z kubków stojących na stoliku. Teraz nie zaprzątał sobie jednak nim głowy i czym prędzej ruszył do drzwi. Spodziewał się oczywiście Eleanor, ale odruchowo zerknął przez wizjer. Biała bluzka w granatowe paski, szelki, rozwichrzona fryzura i uśmiech. Uśmiech, który zapierał dech w piersiach… Uśmiech, który z pewnością nie należał do tej, której się spodziewał, on należał do Niego.. 


Heeej ;3 jestem z trójką, znowu krótko, ale może w niedzielę, góra poniedziałek znowu coś nowego? :D Się zobaczy, dziękuję za tyle wejść :*  I .. ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA ;P

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

# 02


Następne dni mijały szybko, aż za szybko. Rozmyślenia, obijanie się we własnym domu, telefony od mamy, wizyta Eleanor i oddanie zguby, rozmyślanie i .. jeszcze więcej rozmyślania. O życiu, o przyszłości, o tym kim jest, a kim chciałby być..  Nim chłopak w kręconych włosach zdążył się obejrzeć nadeszła niedziela. Czas jego występu. Wielki dzień, ale mimo wszystko nie przykładał do tego znacznej wagi. Ostatnie przygotowania, mała próba na godzinę przed występem. Wszystko kręciło się jak w jakimś pieprzonym rollercoasterze, co zdecydowanie jak na siedemnastoletniego chłopaka było dużym wyzwaniem, ale radził sobie, starał sobie radzić.. bądź też najzwyczajniej w świecie udawał.

- No nie wierzę.. Harry Styles będzie śpiewał.. Widzę że już wyzdrowiałeś .. – z rozmyślań Harry’ego wyrwał  go głos blond piękności. Piwne, duże oczy, talia osy, co prawda nie wysoka ale to nikomu nie przeszkadzało..
- Aż tak wrzucała się w oczy moja tygodniowa nieobecność? No tak, pośpiewam, mam nadzieję, że nie zawalę ale niczego specjalnego też się nie spodziewaj  – oznajmił chłopak, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów
- Połamania nóg czy coś..
- Taa czy coś.. – wtedy do umysłu nastolatka wpadła spontaniczna myśl, zupełnie nie przemyślana. Ale może warto by spróbować.. Wchodząc po małych schodkach za kulisy sceny, gdzie uczestnicy występu już się przygotowywali, odwrócił się na pięcie  - Umm.  Jess,   wybrałabyś się może ze mną na kawę i ciastko.. No wiesz taki tam wspólny wypad na miasto ..
- Chyba nie dam rady.. wiesz dużo nauki i takie tam, a poza tym.. -  Styles natychmiast jej przerwał
- Czyli jutro o 18? Przyjdę po ciebie.
- Jasne – odpowiedziała uśmiechając się w jego stronę po czym odeszła

***
Szkolne boisko, rzędy białych krzesełek poustawianych zaraz przy scenie i ponad dwugodzinny mini festival, w którym Louis jako wysłannik Cowella musiał uczestniczyć, wybierając przyszłe sławy. Niby robota od niechcenia, ale cholernie trudna jeżeli brać pod uwagę talent wokalny.
 - Przed  państwem ostatni już dziś uczestnik, Harry Styles – zapowiedziała pani Thompson. Oczy Tomlinsona padły z ciekawości na oświetloną scenę, lecz natychmiast je przymknął od razu żałując tej decyzji. Promienie świetlne z lamp skierowane były pod dziwnym kątem wprost na niego, oślepiając. Dlatego też ponownie je zamknął i wsłuchiwał się w melodię wydobywającą się z głośników, a potem usłyszał Jego.

That they’ re gonna throw it back to you
By now you should’ ve somehov
Realized what you gotta do
I don’t believe that anybody
Feels the way I do about you now "

Nieprzeciętny głos, lekko zachrypnięty przez co na ciele Louisa pojawiły się dość przyjemne ciarki. I jako, że inni uczestnicy konkursu piosenki nie zaintrygowali go tak jakby chciał, to w tym chłopaku, mimo iż go nie widział było coś innego, coś zupełnie wyjątkowego i niepowtarzalnego.

***
Chyba nie było tak źle. Jakoś dałem radę. W sumie poszło chyba okej, bo ludzie mnie nie wygwizdali, nie rzucali butelkami czy co gorsza zepsutymi warzywami - w głowie Harry’ ego panowały zwłaszcza takie myśli nie dopuszczając do podświadomości, że poszło mu lepiej niż dobrze.
- Harry, możesz pozwolić? Chciałabym ci kogoś przedstawić – zawołała pani Thompson z ciemności jakie panowały za sceną. Loczek natychmiast się tam udał, witając się krótkim dzień dobry i podaniem ręki z nieznajomym, a wtedy ujrzał jego twarz.. Tą samą jaką widział na zdjęciu w portfelu Eleanor. Tą samą, która przyprawiła go o nieprzespane noce spędzone na rozmyśleniach.. 

hahahhahahahahhaha, zjebałam -,- Nie jest tak jak powinno być i w ogóle ale może ktoś przeczyta.. :) Jest krótko, za co też przepraszam ale musiałam dodać coś teraz bo mam straszny zastój, a teraz myślę, że pójdzie lżej :) Także następny zapewne w czwartek ^^ No i massive thank u za wszystko <3

sobota, 11 sierpnia 2012

# 01


*Harry*
- Dziecko drogie, z tym nie ma żartów – dobiegł mnie zaniepokojony głos matki – 40 stopni Celsjusza – oznajmiła wyciągając termometr z mojej buzi i dokładnie go obejrzała – Nie zostawię cię teraz samego z gorączką, bólem głowy i katarem, nie ma mowy..
- Mamo, mam już prawie osiemnaście lat – odkaszlnąłem czując gulę w bolącym gardle – nie martw się o mnie proszę, jedź. Dobrze wiesz że się nam nie przelewa, a w końcu każdy grosz się przyda
- Mówisz jak twój ojciec – uśmiechnęła się delikatnie, lecz nie był to pełny uśmiech.. nie obejmował jej smutnych oczu. Niezmiernie przygaszone od długich i ciężkich dla nas trzech miesięcy – Jesteś chory, a ja powinnam się tobą zająć jak przystało na odpowiedzialną matkę, skarbie. Nawet jeśli mieliby mnie wyrzucić
- Mamo proszę cię.. Wiesz jak bardzo cię kocham i doskonale zdajesz sobie sprawę, że dam sobie radę – wychrypiałem podnosząc kąciki ust w górę
- Ugh! Jesteś uparty. Zupełnie jak ja – oboje się zaśmialiśmy – ale dobrze, niech ci będzie, pojadę do Nowego Jorku na dwa tygodnie i z głowy możesz sobie wybić, że zostanę tam na dłużej. A w tym czasie Ciebie będzie odwiedzać Eleanor, siostrzenica Gabrieli, całkiem miła dziewczyna, a teraz szuka zarobku więc to dla niej okazja a dla mnie pewność że nic ci się nie stanie..
- To pani Smyth ma jakąś rodzinę? Myślałem że.. Zresztą nie ważne.. A ile ta cała Eleanor ma lat?
- Nie dawno skończyła dwadzieścia, ale jak na swój wiek jest doświadczona. I proszę cię bądź dla niej miły – poprosiła wręcz błagalnym tonem moja mama, a ja nie miałem wyjścia
- Obiecuję – powiedziałem do rodzicielki, popijając aspirynę, a gdy otwierała drzwi by wyjść z pokoju nagle zebrało mi się na uczucia – Mamo i jeszcze jedno.. Kocham Cię – dodałem
- Ja ciebie też.. Ja ciebie też synku – powiedziała po czym odeszła. Ja natomiast ułożyłem się wygodnie na swoim łóżku, opatulając się dodatkowym kocem i zasnąłem niesiony w objęciach Morfeusza

***
Dni mijały, odkąd mama Harry’ego wyjechała w celach służbowych, przed tym żegnając się czule z synem i zapewniając że będzie dzwoniła. On natomiast nie chodził do szkoły, nie żeby mu się nie chciało.. choć to zapewne też, ale grypa potrafi z człowieka zrobić wrak, a tak też Harry się właśnie czuł. Chodził z kąta w kąt, nie przejmując się niczym za bardzo, czytał, właściwie to lubił czytać, szczególnie dramaty. I choć tak bardzo przypominały mu historie jego życia pochłaniał je niczym mol książkowy, czerpiąc z nich przeróżne informacje które być może mogą być przydatne w dalszym zagmatwanym życiu. Dopiero w czwartkowy, niczym się nie różniący od pozostałych, poranek do drzwi domu Stylesów ktoś zapukał. Hazz nie zważając na denną komedię romantyczną, którą właśnie oglądał poszedł do drzwi by otworzyć, wcześniej oczywiście upewniając się kto to. Przed jego oczami pojawiła się dość wysoka dziewczyna, o brązowych, lekko falowanych włosach. Z pozoru wydawała się miła ale właśnie.. z pozoru. Harry nie ufał ludziom bądź też po prostu nie chciał im ufać ale doskonale wiedział co obiecał swojej matce dlatego też wpuścił dziewczynę do środka.
- Hej, ty musisz być Harry  – zaczęła odrobinę speszona – jestem Eleanor.. Eleanor Calder, twoja mama prosiła mnie abym raz na jakiś czas zajrzała do ciebie czy aby na pewno dobrze się czujesz..
- Cześć. Tak, wiem. Ale jak widzisz jest coraz lepiej. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki.. chociaż w sumie.. poproszę herbatę, jeśli mogę oczywiście – delikatnie się uśmiechnęła siadając na krześle barowym w kuchni
- Jasne, zwykła czy owocowa ?
- Bez różnicy, może być zwykła..
Po dosłownie trzech minutach ciszy, woda w czajniku zawrzała, a siedemnastolatek zalał herbatę po czym podał jeden z kubków dziewczynie, a drugi na miejsce które sam zajmował.
- Słyszałem, że szukasz pracy – zagadnął chcąc jakoś rozluźnić atmosferę a jednocześnie dowiedzieć się czegoś więcej o nieznajomej. Na pozór nie była w jego typie, tak naprawdę to ta dziewczyna w ogóle go nie kręciła więc może po prostu zapytał z grzeczności? Sam już gubił się w swoich myślach, było ich po prostu za dużo, a każda inna i dziwna jak na jego tok rozumowania.
- Tak, ale niestety jak na razie nic nie znalazłam..
- Nie myślałaś przypadkiem o opiece nad dziećmi ?
- W sumie.. sama nie wiem – mówiła popijając raz za razem łyk gorącej herbaty – lubię dzieci, ale to chyba nie dla mnie. Za duża odpowiedzialność..
- Wydajesz się miła i nie sądzę, że jesteś jakoś mało odpowiedzialna. Dużo osób zajmuje się dziećmi choć wcale się do tego nie nadają, a ty.. – nie dokończył słysząc telefon
- Przepraszam – mówiła, przeszukując swoją torbę w poszukiwaniu aparatu. Czyli to prawda, co mówi się o damskich torebkach. Tak jak szafa prowadząca do Narnii,  zastawiona mnóstwem niepotrzebnych rzeczy. Dopiero po wyjęciu portfela, pęku kluczy oraz jakiegoś notatnika, Eleanor odnalazła zgubę i natychmiast odebrała.
- Halo? | Tak, przy telefonie| Rozumiem.. | Ale nie ma problemu .. – Styles przysłuchiwał się całej rozmowie
- Zaraz będę – zakończyła dziewczyna poczym zabrała swoją torebkę i klucze leżące na stole i natychmiast wybiegła z domu przepraszając Harry’ego i tłumacząc że  to niezwykle pilne. Chłopak zrozumiał i zabrał się za odstawienie pustych już szklanek po napoju do zlewu. Przed tym zobaczył jednak portfel nie należący do niego i biegiem ruszył za panną Calder, jednak na marne..

***
Harry siedział na kanapie, zaplątany w dwa koce i oglądał telewizję popijając gorące kakao, gdy uświadomił sobie, że już za niecałe trzy dni jego wielki dzień. Na całe szczęście czuł się lepiej, a trenować i tak nie było sensu, dlatego wybrał tylko piosenkę i czekał na niedzielę, na dzień w którym zapewne zaprzepaści wszystko przez wcześniejszą chorobę. Był tym faktem przytłoczony, ale z drugiej strony był święcie przekonany, że nawet jeśli przez ten cały czas byłby zdrowy i tak jego występ  nie zapoczątkowałby niczego innego. Rozmyślając tak nad całkiem niedaleką przyszłością, wzrok chłopaka spoczął na portfelu z delikatnej skóry, który leżał na szklanym stoliku obok. Nigdy nie był ciekawski, ale tym razem to wzięło nad nim górę i nim się obejrzał trzymał już w dłoni drobną, damską potmonetkę. Pierwsze co wrzuciło się mu w oczy, był oczywiście dowód osobisty i parę kart kredytowych na nazwisko nie inne jak Calder, Eleanor Calder, następna przegródka i jakieś pieniądze, nie było ich za dużo, ale takie rzeczy przecież nosi się właśnie w portfelu.. Dopiero potem wzrok Harry’ego utknął na zdjęciu. Na fotografii były dwie postacie, El i jakiś mężczyzna, naprawdę przystojny chłopak. Lekko zmierzwione włosy układające się w artystyczny nie ład, niewielki zarost i wprost powalający uśmiech. Tylko dlaczego ten chłopak zrobił na nim tak wielkie wrażenie, dlaczego sprawił że ten nagle zaczął się uśmiechać jak wariat? I dlaczego na widok akurat tego zdjęcia Harry zdał sobie sprawę z pewnych rzeczy..?

Dobry, zastałam Jacka? xD A tak na serio to Hellou :* Sorki że nic długo nie dodawałam ale korzystałam z wakacji, z przyjaciółką i zrobiłyśmy sobie taką tam małą przerwę od komputera, internetu i w ogóle ;p Ale teraz jestem i wkraczam z pierwszym rozdziałem :) I wiem że nie jest najlepszy ale dodaje na szybkiego :) Aa.. no i proszę o komentarze :D
love u xx