*Harry*
- Dziecko
drogie, z tym nie ma żartów – dobiegł mnie zaniepokojony głos matki – 40 stopni
Celsjusza – oznajmiła wyciągając termometr z mojej buzi i dokładnie go obejrzała
– Nie zostawię cię teraz samego z gorączką, bólem głowy i katarem, nie ma
mowy..
- Mamo, mam
już prawie osiemnaście lat – odkaszlnąłem czując gulę w bolącym gardle – nie
martw się o mnie proszę, jedź. Dobrze wiesz że się nam nie przelewa, a w końcu
każdy grosz się przyda
- Mówisz jak
twój ojciec – uśmiechnęła się delikatnie, lecz nie był to pełny uśmiech.. nie
obejmował jej smutnych oczu. Niezmiernie przygaszone od długich i ciężkich dla
nas trzech miesięcy – Jesteś chory, a ja powinnam się tobą zająć jak przystało
na odpowiedzialną matkę, skarbie. Nawet jeśli mieliby mnie wyrzucić
- Mamo proszę
cię.. Wiesz jak bardzo cię kocham i doskonale zdajesz sobie sprawę, że dam
sobie radę – wychrypiałem podnosząc kąciki ust w górę
- Ugh! Jesteś
uparty. Zupełnie jak ja – oboje się zaśmialiśmy – ale dobrze, niech ci będzie,
pojadę do Nowego Jorku na dwa tygodnie i z głowy możesz sobie wybić, że zostanę
tam na dłużej. A w tym czasie Ciebie będzie odwiedzać Eleanor, siostrzenica
Gabrieli, całkiem miła dziewczyna, a teraz szuka zarobku więc to dla niej
okazja a dla mnie pewność że nic ci się nie stanie..
- To pani
Smyth ma jakąś rodzinę? Myślałem że.. Zresztą nie ważne.. A ile ta cała Eleanor
ma lat?
- Nie dawno
skończyła dwadzieścia, ale jak na swój wiek jest doświadczona. I proszę cię
bądź dla niej miły – poprosiła wręcz błagalnym tonem moja mama, a ja nie miałem
wyjścia
- Obiecuję –
powiedziałem do rodzicielki, popijając aspirynę, a gdy otwierała drzwi by wyjść
z pokoju nagle zebrało mi się na uczucia – Mamo i jeszcze jedno.. Kocham Cię –
dodałem
- Ja ciebie
też.. Ja ciebie też synku – powiedziała po czym odeszła. Ja natomiast ułożyłem
się wygodnie na swoim łóżku, opatulając się dodatkowym kocem i zasnąłem
niesiony w objęciach Morfeusza
***
Dni mijały,
odkąd mama Harry’ego wyjechała w celach służbowych, przed tym żegnając się
czule z synem i zapewniając że będzie dzwoniła. On natomiast nie chodził do
szkoły, nie żeby mu się nie chciało.. choć to zapewne też, ale grypa potrafi z
człowieka zrobić wrak, a tak też Harry się właśnie czuł. Chodził z kąta w kąt,
nie przejmując się niczym za bardzo, czytał, właściwie to lubił czytać,
szczególnie dramaty. I choć tak bardzo przypominały mu historie jego życia
pochłaniał je niczym mol książkowy, czerpiąc z nich przeróżne informacje które
być może mogą być przydatne w dalszym zagmatwanym życiu. Dopiero w czwartkowy,
niczym się nie różniący od pozostałych, poranek do drzwi domu Stylesów ktoś
zapukał. Hazz nie zważając na denną komedię romantyczną, którą właśnie oglądał
poszedł do drzwi by otworzyć, wcześniej oczywiście upewniając się kto to. Przed
jego oczami pojawiła się dość wysoka dziewczyna, o brązowych, lekko falowanych
włosach. Z pozoru wydawała się miła ale właśnie.. z pozoru. Harry nie ufał
ludziom bądź też po prostu nie chciał im ufać ale doskonale wiedział co obiecał
swojej matce dlatego też wpuścił dziewczynę do środka.
- Hej, ty
musisz być Harry – zaczęła odrobinę
speszona – jestem Eleanor.. Eleanor Calder, twoja mama prosiła mnie abym raz na
jakiś czas zajrzała do ciebie czy aby na pewno dobrze się czujesz..
- Cześć. Tak,
wiem. Ale jak widzisz jest coraz lepiej. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki..
chociaż w sumie.. poproszę herbatę, jeśli mogę oczywiście – delikatnie się
uśmiechnęła siadając na krześle barowym w kuchni
- Jasne,
zwykła czy owocowa ?
- Bez różnicy,
może być zwykła..
Po dosłownie
trzech minutach ciszy, woda w czajniku zawrzała, a siedemnastolatek zalał herbatę
po czym podał jeden z kubków dziewczynie, a drugi na miejsce które sam
zajmował.
- Słyszałem,
że szukasz pracy – zagadnął chcąc jakoś rozluźnić atmosferę a jednocześnie
dowiedzieć się czegoś więcej o nieznajomej. Na pozór nie była w jego typie, tak
naprawdę to ta dziewczyna w ogóle go nie kręciła więc może po prostu zapytał z
grzeczności? Sam już gubił się w swoich myślach, było ich po prostu za dużo, a
każda inna i dziwna jak na jego tok rozumowania.
- Tak, ale
niestety jak na razie nic nie znalazłam..
- Nie
myślałaś przypadkiem o opiece nad dziećmi ?
- W sumie..
sama nie wiem – mówiła popijając raz za razem łyk gorącej herbaty – lubię dzieci,
ale to chyba nie dla mnie. Za duża odpowiedzialność..
- Wydajesz
się miła i nie sądzę, że jesteś jakoś mało odpowiedzialna. Dużo osób zajmuje
się dziećmi choć wcale się do tego nie nadają, a ty.. – nie dokończył słysząc
telefon
- Przepraszam
– mówiła, przeszukując swoją torbę w poszukiwaniu aparatu. Czyli to prawda, co
mówi się o damskich torebkach. Tak jak szafa prowadząca do Narnii, zastawiona mnóstwem niepotrzebnych rzeczy.
Dopiero po wyjęciu portfela, pęku kluczy oraz jakiegoś notatnika, Eleanor
odnalazła zgubę i natychmiast odebrała.
- Halo? |
Tak, przy telefonie| Rozumiem.. | Ale nie ma problemu .. – Styles przysłuchiwał
się całej rozmowie
- Zaraz będę –
zakończyła dziewczyna poczym zabrała swoją torebkę i klucze leżące na stole i
natychmiast wybiegła z domu przepraszając Harry’ego i tłumacząc że to niezwykle pilne. Chłopak zrozumiał i zabrał
się za odstawienie pustych już szklanek po napoju do zlewu. Przed tym zobaczył
jednak portfel nie należący do niego i biegiem ruszył za panną Calder, jednak
na marne..
***
Harry
siedział na kanapie, zaplątany w dwa koce i oglądał telewizję popijając gorące
kakao, gdy uświadomił sobie, że już za niecałe trzy dni jego wielki dzień. Na
całe szczęście czuł się lepiej, a trenować i tak nie było sensu, dlatego wybrał
tylko piosenkę i czekał na niedzielę, na dzień w którym zapewne zaprzepaści
wszystko przez wcześniejszą chorobę. Był tym faktem przytłoczony, ale z drugiej
strony był święcie przekonany, że nawet jeśli przez ten cały czas byłby zdrowy
i tak jego występ nie zapoczątkowałby
niczego innego. Rozmyślając tak nad całkiem niedaleką przyszłością, wzrok
chłopaka spoczął na portfelu z delikatnej skóry, który leżał na szklanym stoliku
obok. Nigdy nie był ciekawski, ale tym razem to wzięło nad nim górę i nim się
obejrzał trzymał już w dłoni drobną, damską potmonetkę. Pierwsze co wrzuciło
się mu w oczy, był oczywiście dowód osobisty i parę kart kredytowych na nazwisko
nie inne jak Calder, Eleanor Calder, następna przegródka i jakieś pieniądze,
nie było ich za dużo, ale takie rzeczy przecież nosi się właśnie w portfelu.. Dopiero
potem wzrok Harry’ego utknął na zdjęciu. Na fotografii były dwie postacie, El i
jakiś mężczyzna, naprawdę przystojny chłopak. Lekko zmierzwione włosy
układające się w artystyczny nie ład, niewielki zarost i wprost powalający
uśmiech. Tylko dlaczego ten chłopak zrobił na nim tak wielkie wrażenie,
dlaczego sprawił że ten nagle zaczął się uśmiechać jak wariat? I dlaczego na
widok akurat tego zdjęcia Harry zdał sobie sprawę z pewnych rzeczy..?
Dobry, zastałam Jacka? xD A tak na serio to Hellou :* Sorki że nic długo nie dodawałam ale korzystałam z wakacji, z przyjaciółką i zrobiłyśmy sobie taką tam małą przerwę od komputera, internetu i w ogóle ;p Ale teraz jestem i wkraczam z pierwszym rozdziałem :) I wiem że nie jest najlepszy ale dodaje na szybkiego :) Aa.. no i proszę o komentarze :D
love u xx